Nie jesteśmy leniwi – to tylko nasz mózg
W kultowym filmie „Rejs”, Zdzisław Maklakiewicz tłumaczy, że podobają mu się tylko te piosenki, które zna. Jak może mu się podobać piosenka, którą słyszy po raz pierwszy?
Maklakiewicz ma racje. Tak działa nasz mózg. Mózg który jest leniwy i uwielbia uproszczenia.
Nie lubimy nowości – tak po prostu. Choć może nam się wydawać, że jesteśmy odkrywcami i lubimy eksperymenty, to w rzeczywistości nasz mózg często wybiera sprawdzone rozwiązania. Bo tak mu jest łatwiej.
Heurystyka dostępności – bo tak nazywa się ten błąd poznawczy, ma zastosowanie w niemal każdym aspekcie naszego życia.
Przeceniamy znaczenie wydarzeń i informacji, z którymi mamy styczność częściej lub w ostatnim czasie. Jednocześnie z większą rezerwą i bardziej niechętnie podchodzimy do pomysłów, zdarzeń czy idei, które są dla nas nowe lub bardzo rzadko spotykane. Jak w naszym marketingowym światku może się to objawiać?
Pitch marketingowy – ciężki kawałek chleba
Każdy marketer, który musiał choć raz przekonywać czy to klienta czy swojego przełożonego do nowej strategi marketingowej, nowego kanału dotarcia czy nowej formy komunikacji, wie, że nie jest to proste zadanie.
Klienci i szefowie nie różnią się od większości społeczeństwa i również ulegają temu błędowi poznawczemu. Są skłonni bardziej przychylnie patrzeć na pomysł, który potrafią w sprawny sposób połączyć z rozwiązaniem czy ideą jakie już znają. W myśl zasady lubimy tylko te piosenki, które znamy.
Jeżeli w ostatniej kampanii, którą przeprowadzałeś, oś komunikacji opierała się np. na konkursie dla klientów, a wyniki tej akcji były przyzwoite, to jest duża szansa, że iteracja tego działania będzie miała większe szanse na akceptacje przez Twojego klienta czy szefa niż zupełnie nowe podejście, które w pocie czoła wypracowałeś w zespole.
Działa to również w drugą stronę. Jeżeli w ostatniej kampanii wybrany kanał komunikacyjny nie sprawdził się, to będzie zdecydowanie trudniej w nowej akcji ponownie położyć akcent na to medium.
Wszystko zależy od tego, co jest łatwiej dostępne w mózgach naszych klientów i szefów.
To nie kopia, to inspiracja
Być może również z powodu heurystyki dostępności zdarza się, że niektóre przebojowe i wydawać by się mogło innowacyjne strategie marketingowe, okazują się podobne koncepcyjnie do rozwiązań już wcześniej zastosowanych np. na innym rynku czy branży. Sądzę, że nie jest to celowe działanie strategów czy marketerów a winnym może być efekt dostępności. „Wpadają” na pomysły, które wywarły na nich wrażenie, które ich mózgi mogą w sprawny sposób przywołać. Pomysły, które przez swoją wyjątkowość, mamy pod ręką.
Poniżej przykład dwóch świetnych akcji. Bardzo podobne, bardzo udane. Pierwsza zagraniczna, druga Polska.
Firma LaCoste zamieniła swojego logo, krokodyla, na wizerunki zwierząt zagrożonych wyginięciem tym samym włączając się w działania mające na celu ochronę tych gatunków.
Jakiś czas temu polska marka piwa, postąpiła bardzo podobnie.
Zamiast Żubra na etykiecie popularnego piwa, pojawiły się wizerunki zwierząt, które występują w Polsce i są zagrożone wyginięciem. Celem był wzrost świadomości i zbiórka funduszy na ochronę tych gatunków.
Z jednej strony spotykamy się z nieodzownym życzeniem klientów, by pomysły na kampanie były nowe, odważne i out of the box. Z drugiej strony bardzo często pomysły, które zyskują uznanie, to iteracje kampanii jakie już zostały zrealizowane.
Jak możemy starać się wykorzystać tę wiedzę?
Jak zawsze królem jest reaserch. Spróbujmy przeprowadzić analizę naszego rozmówcy. Jakie rozwiązania ceni a jakich nie znosi, jakie ma sukcesy, nagrody, wyróżnienia a gdzie być może powinęła mu się noga. Z kim pracował wcześniej lub w jakiej firmie i jaki ma background.
Przedstawiając nowy pomysł starajmy się wskazywać punkty zaczepienia w kampanii, które w głowie naszego odbiorcy pozwolą osadzić pomysł w dobrze mu znanym, bezpiecznym środowisku. Łatwiej wówczas będziemy mogli uzyskać jego przychylność.